Jak przyjąć zbawienie?

Ten sam Jezus, który przemienił życie wielu ludzi przeszło 2000 lat temu, żyje dzisiaj i ma realną moc, aby zmienić także Twoje życie, bez względu na okoliczności i przeszłość.

Jeśli chciałabyś/chciałbyś zaprosić Pana Jezusa do swojego serca i poprosić, aby przemienił Twoje życie, możesz pomodlić się tą krótką modlitwą:

„Ojcze, wiem, że złamałem/złamałem Twoje Prawo i moje grzechy oddzielają mnie od Ciebie. Bardzo tego żałuję, pragnę odwrócić się od mojej grzesznej przeszłości i poddać moje życie Tobie. Proszę, przebacz mi i pomóż mi żyć w sposób, który będzie się Tobie podobał. Wierzę, że Twój Syn  Jezus Chrystus umarł za moje grzechy na krzyżu, powstał z martwych, żyje i słyszy moją modlitwę. Otwieram Ci drzwi mojego serca i zapraszam Jezusa Chrystusa, aby stał się Panem mojego życia i panował w moim sercu od teraz na zawsze. Proszę, ześlij swojego Ducha Świętego, aby pomógł mi być Tobie posłusznym/posłuszną i pełnić Twoją wolę do końca mojego życia. Modlę się w imieniu Jezusa Chrystusa. Amen.”

1. BÓG CIĘ BARDZO KOCHA!

Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne. (Ewangelia Jana 3:16)

2. GRZECH STAŁ SIĘ PRZYCZYNĄ ODDZIELENIA OD BOGA

„Zapłatą za grzech jest śmierć” (List do Rzymian 6:23)

3. JEZUS CHRYSTUS JEST BOŻĄ ODPOWIEDZIĄ

Jezus umarł za Ciebie na krzyżu: „Bóg zaś okazuje nam swoją miłość przez to, że Chrystus umarł za nas, gdy byliśmy byli jeszcze grzesznikami.” (List do Rzymian 5:8).

4. JEZUS JEST ZBAWICIELEM

Tym zaś, którzy Go przyjęli dał prawo stać się dziećmi Bożymi, tym, którzy wierzą w imię Jego. (Ewangelia Jana 1:12)

Oto stoję u drzwi i kołaczę. Jeśli kto usłyszy mój głos i otworzy drzwi, wejdę do niego i będę z nim wieczerzał, a on ze Mną.” (Księga Objawienia 3:20)

Zbawienie jest darem, za który nie jesteśmy w stanie zapłacić. Bóg dał nam wolną wolę i decyzję wyboru: czy wrócimy do Niego i będziemy rzeczywiście spełnieni i zaspokojeni, czy wybierzemy życie na własną rękę, ryzykując oddzielenie od Niego na wieki?

Jaki efekt ma przyjęcie zbawienia?

Zbawienie duszy to proces przemiany życia, bez znaczenia w jak ciężkiej jesteś sytuacji. Jeśli oddasz swoje życie Chrystusowi On będzie działa w Twoim życiu. Poniżej świadectwa nawróconych osób.

Świadectwa, które publikujemy są prawdziwe i powstały dzięki uprzejmości osób, których życie zostało przemienione w wyniku Bożej ingerencji. Mamy nadzieję, że te wszystkie słowa będą zachętą dla Ciebie, drogi Czytelniku i dzięki temu przekonasz się, że dla  Boga rzeczywiście nie ma rzeczy niemożliwych.

Mieszkając w Leśnej- w wieku 3 latek wyglądając przez okno u babci zobaczyłam pasącego się baranka. Postanowiłam wyjść z domu i go po prostu pogłaskać .Niewinne pragnienie małego dziecka przemieniło się w katastrofę, gdyż baranek wziął mnie na rogi i zmasakrował tak ,że krew lała się wszędzie…cudem ocalałam .Zobaczyła to kobieta, która uratowała mi życie.

W wieku lat 5 kiedy już przeprowadziłam się z rodziną do Wrocławia, zostałam zgwałcona przez człowieka, który wyniósł mnie na strych na 11 piętro w wieżowcu, po czym chciał wyrzucić przez okno…Ocalałam, gdyż upadłam na daszek, dzięki któremu nie spadłam na dół. Kolejna kobieta, usłyszawszy mój płacz, uratowała mnie i zaniosła moim rodzicom.

Przez całe dzieciństwo byłam dzieckiem zbuntowanym i mającym swoje własne racje Uczyłam się bardzo dobrze, przynosząc do domu świadectwa z czerwonym paskiem. Kiedy przyszłam do kościoła katolickiego poczułam wielkie pragnienie bliskości Boga. Od najmłodszych lat śpiewałam w chórku kościelnym…komunia i inne sakramenty były dla mnie ogromnym wydarzeniem. Miałam tylko jedno zapytanie w sercu – dlaczego klękamy przed posagami i całujemy im stopy itp…siostra, która uczyła mnie religii wytłumaczyła mi ,że budowanie posągów (ale zwierząt) i kłanianie się im jest grzechem – a te, które przedstawiają osoby święte nie są niczym złym . Ta odpowiedź na tamten czas zaspokoiła moje niepewności i zasłoniła niepokój serca i sumienia. […]

Półtora roku po ślubie dostałam informacje z Piaseczna, że mój mąż popełnił samobójstwo Bardzo to przeżyłam. Zostałam wdową w wieku lat 21….

W tym okresie zaczęłam ćpać amfetaminę, chodzić po klubach i dyskotekach, zaczęłam bawić się i żyć na całego. Miałam gdzieś wszystko i wszystkich. Nie pracowałam i nie chciałam pracować, żyłam jak przysłowiowy niebieski ptak, bez problemów na utrzymaniu rodziców.

Poznałam kolejnego partnera – w okultystyczny sposób zawarłam z nim związek, czary rzucałam na niego by był ze mną i by mnie kochał. W 2005 roku urodziłam synka Patryka, ale związek nasz był jednym wielkim grzechem. Ojciec mojego synka był narkomanem. Byłam z nim 7 lat, żyjąc bez ślubu, w grzechu i nieświadomości tego, co on robi. Kiedy zaczął wynosić z domu pieniądze i zdradzać mnie w agencjach towarzyskich, zaczęłam dociekać, dlaczego tak jest i wyszło na jaw, że jest uzależniony od amfetaminy i heroiny .

Poszedł do ośrodka RETO (wspaniały ośrodek i wspaniali ludzie go prowadzą!), który jest chrześcijańskim ośrodkiem dla osób uzależnionych, nie tylko od narkotyków…

Jego serce jednak było twarde i po połowie roku wyszedł niezmieniony – było to dla mnie ciosem prosto w serce! Świat zawalił mi się na głowę i nagle poczułam, że nie dam rady, że życie nie ma sensu ,bo tyle w życiu wycierpiałam! Chciałam w końcu mieć normalne zdrowe i szczęśliwe życie. Pytałam i krzyczałam: „dlaczego!?” Cierpiałam, płakałam, aż w końcu, gdy doszłam do miejsca beznadziejności, to wtedy zwróciłam się o pomoc do Boga. Ze łzami w oczach poprosiłam o Jego pomoc…oddałam mu to zmartwienie.

Powiedziałam:”Oddaje Ci, Panie moje życie i moje zranione serce, bo jest to dla mnie za wielki ciężar i sama już go nie uniosę… „

[…]

Na dzień dzisiejszy wiem, że zbiegi okoliczności nie istnieją, wszystko co nam się przytrafia jest albo naszą, zbuntowaną wolą i konsekwencją złych wyborów, albo wolą naszego Boga, któremu oddaliśmy życie. Kiedy postanowiłam oddać swoje życie Jezusowi Chrystusowi i wypowiedziałam to we łzach i sytuacji dla mnie beznadziejnej – On przyszedł i podniósł mnie, dał nowe życie, siłę i nowa tożsamość…Mój ukochany Jezus przyszedł do mnie sam, osobiście i podał mi rękę i wyciągnął z bagna, w jakim siedziałam tyle lat!

Bóg daje nam marzenia i możliwości ich spełnienia. Trzeba się odważyć i zaufać Jemu a często cierpliwie czekać aż przyjdzie właściwy czas ich realizacji.

26 lat temu byliśmy z żoną i małymi dziećmi Fiatem 126p na północy Norwegii. Spaliśmy w namiocie nad brzegiem fiordu. Rankiem ukazał się nam cudowny widok: ciemno niebieskie niebo odbijało się z wodzie fiordu a za nim na horyzoncie oświetlony słońcem postrzępiony łańcuch ostrych szczytów. To były Lofoty – jedne z najpiękniejszych wysp świata. Tak chciałem tam pojechać ale wtedy było to już dla nas za daleko i za drogo. Po 24 latach Bóg mi to przypomniał. Namówiłem żonę i odważyliśmy się pojechać, choć to prawie 3000 km, a my już nie tacy młodzi. Dobry Bóg to wszystko doskonale zaplanował, przygotowania zajęły nam parę dni i za niewielkie pieniądze udało się zrealizować marzenia. Sprawił na te dni cudowną pogodę a podróż przebiegła bez żadnych problemów. Oglądaliśmy Boże dzieła w pełnym słońcu i wychwalaliśmy Jego wielkość i majestat w tej cudownej przyrodzie Północy. Tam włożył nam w serca kolejne marzenie – zobaczyć zorzę polarną. Wydawało mi się to nierealne – zimą w Norwegii ?, to pewnie strasznie drogie i trudne. Nie minęło 2 lata a Bóg tak to wszystko poukładał, że byliśmy jeszcze dalej na północ w środku zimy. Całość, wraz z wypożyczeniem samochodu kosztowała nas niewiele więcej niż wczasy w Polsce. Pomimo akurat nienajlepszej pogody mogliśmy podziwiać tak spektakularne zjawisko jakim jest zorza polarna. Tam Bóg przygotował jeszcze jedną niespodziankę – nad brzegiem fiordu pod falującymi kolorowymi rozbłyskami na niebie były zaręczyny naszej starszej córki Beaty. Bóg dał nam wspaniałego zięcia o którego modliliśmy się kilka lat. Bóg jest cudowny!

[…] Propozycję modlitwy o przełom w moim życiu potraktowałam jako prezent od Pana.

Wyszłam na środek i miałam dwie myśli – dziecko (czekaliśmy na nie długo) i pełne uzdrowienie naszej relacji małżeńskiej.

Tylko Pan wiedział, co mam w sercu.

Podeszła do mnie jedna z wyznaczonych osób i w mocy ogłosiła nad moim życiem – „PRZEŁOM W IMIENIU JEZUSA!”.

Miałam radość w sercu, wiedziałam, że ta modlitwa to nie był przypadek.

Ponad dwa tygodnie później zorientowałam się, że jestem w ciąży, z czego wynikało, że Pan dał nam dziecko już kilka dni po owej modlitwie!

[…] Najważniejszy jednak dla mnie wówczas (ale i dziś) był sen, który miałam w noc przed umówionym spotkaniem w kościele. Otóż śniło mi się, że staję na rozdrożu o zmroku i muszę wybrać, którą ze ścieżek pójść. Jedna była na początku z piękną bramą unoszącą się w górę i po przekroczeniu progu ukazał się cały blichtr. Droga była szeroka, jasno oświetlona, pełna zabaw i wszelakich uciech. W pierwszej chwili chciałam tam wejść i już jedną nogą przekroczyłam próg tej drogi, ale szybko się wycofałam i zawróciłam. Drugą drogą właściwie była ścieżka: wąska, kręta, pod górę, ale spokojna. Brama do niej prowadząca była bardzo skromna nie rzucała się w oczy, była mało zauważalna,bez żadnych wystawnych zdobień. I zdecydowałam się pójść tą wąską ścieżynką przez tę skromną bramę, a właściwie wąskie drzwi. I wtedy usłyszałam głos „Witamy w naszym pokornym świecie”. Zdziwiłam się, ale szłam dalej, nie wiedząc, co mnie jeszcze spotka na tej drodze.

Jadąc z córką już po moim nawróceniu, na moje pierwsze nabożeństwo, opowiedziałam jej ten sen. Wówczas córka już była bardziej doświadczona w kontaktach z Panem i stwierdziła „Dobrze zrobiłaś, mama. Zobaczysz, nie będziesz żałować.”

I wiecie co? Na dzień dzisiejszy, czyli po jakimś czasie chodzenia z Panem, NIE ŻAŁUJĘ, że wybrałam tę wąską, nieraz krętą, pod górkę, bez zbędnych świateł, ścieżkę, w której cały czas jestem i czuję się jak w podróży. I każdy zdobyty nawet najmniejszy szczyt powoduje wewnętrzną wdzięczność do Pana Boga, Jego Syna Jezusa i Ducha Świętego, za okazaną pomoc w zdobyciu i pokonaniu go. I nieraz zostaję powstrzymana przez Ducha Świętego, aby coś przemyśleć, zastanowić się nad tym, co robię, ale wiem, że to tylko dzięki pomocy Ducha Świętego moje kroki prowadzą mnie bliżej ku naszemu Ojcu w niebie.